czwartek, 10 maja 2012

"Polskie Piekiełko" - Hmmm...

Wróciłem do Polski.
Pierwsze kilka dni cieszyłem się radością niewspółmierną, że żyję właśnie w tym kraju, że taki piękny, że nie muszę bać się policji, że mogę mówić co chcę, że nasze miasta są takie ładne...

A potem - niestety - kupiłem gazetę... i się zaczęło: fatalne drogi, nieprzygotowana kadra na euro, nie mamy autostrad, klęska przygotowań do euro, bojkot Ukrainy - czyli po części też Polski, bo przecież razem robimy te mistrzostwa - sama Julia Tymoszenko prosiła by nie mieszać jej sprawy z polityką...

Krzyk, narzekanie, lamentacje, tragedia, zdrada, już jesteśmy pod okupacją Brukseli lub pod "pantoflem" Moskwy... Zatrzęsienie teorii spiskowych: od katastrofy smoleńskiej, aż do "zdrajcy Tuska", który działa na szkodę Państwa i jest sowieckim/niemieckim (niepotrzebne skreślić) agentem...  (przynajmniej w niektórych gazetach, na szczęście nie wszystkich) Chciało mi się krzyczeć: ROZSĄDKU WRÓĆ!!!

A ja patrzę wokół siebie i co widzę? Drogi coraz lepsze: do Krakowa jadę jak po stole, do Gorlic piękna droga, droga do Limanowej - coraz lepiej, w centrum Nowego Sącza drogi wyremontowane... itp itd,
Że nie ma autostrad jakich chcemy? Bez przesady, nie jest tak źle... Budują się i kiedyś będą! A 20 lat temu nie było nawet połowy tych dobrych dróg które mamy dziś! Czy musimy zawsze widzieć 20% negatywów, które nam się nie podobają, a nie widzimy i nie doceniamy 80% pozytywów! (cyfry przykładowe)
Jakość obsługi wokół rośnie, nasze miasta coraz piękniejsze, prawie każdy ma samochód i komórkę, wieczorem puby są pełne zadowolonych ludzi, parki pełne młodych i starszych mam, prowadzących najnowsze modele wózków,świetnie ubranych, pod blokami lub domami coraz częściej stoją po dwa samochody na rodzinę, a zaparkować wieczorem nie ma gdzie... nawet ja ostatnio wymieniłem sobie samochód... więc...
Owszem, nie wszyscy mają wymarzoną pracę, nie wszyscy opływają w mleko i miód - prawda. Nie chodzi mi o wybielanie rzeczywistości wbrew faktom, ale o ZDROWY BALANS I ROZSĄDEK!

Więc pomyślałem sobie, czemu jest tak dobrze, skoro jest tak źle? Celowo odwracam popularne pytanie, aby zwrócić uwagę na trend w publicystyce i polityce, którego cechą jest używanie jak najbardziej szokujących, obraźliwych słów. Już nie wystarczy "mieć inną opinię/zdanie", o nie! Trzeba oponenta zmieszać z błotem i nazwać zdrajcą, byle jak najmocniej mu "dokopać", aby prasa podchwyciła dany "epitet" i jak sępy wokół niego krążyła, aż do wyczerpania się "potencjału szokowego" danej sytuacji (czytaj: zainteresowania gawiedzi). Bo oczywiście dobry news to nie jest news! Musi być co najmniej "zdrada, kłamstwo, niszczenie Państwa", bo inaczej nikt tego nie podchwyci...

Jeden z redaktorów w tygodniku napisał ostatnio, że jesteśmy w Polsce w "czasie Robespierów", który Francja przeszła dawno temu, inne kraje również. "Czas Robespierów" to czas desperatów, oszołomów, radykałów, którzy nie liczą się z rozsądkiem, ale najważniejsze dla nich już nie jest "zaledwie" zwycięstwo wyborcze - muszą zniszczyć przeciwnika, zgnoić, "uciąć łeb" (jak za Robespier'a we Francji). Może nasza młoda demokracja musi przejść ten etap, etap teorii spiskowych rodem z kina sf, ten etap zdrad narodowych i neo-targowicy, aby dojrzeć? A może po prostu wybiliśmy się na niepodległość w złym momencie? W czasie, gdy "rząd dusz" sprawuje nie grupa dojrzałym mężów stanu, ale... prasa, pop kultura, pod dyktando której politycy działają?? Jak powiedział jeden z czołowych polityków: "kto nie istnieje w mediach, nie istnieje w ogóle i nie ma szans na wygrane wybory". Może właśnie dlatego nasza polityka produkuje ciągle takie szokujące "medialne osobistości i dziwadła", oraz "medialne zdrady i zamachy"?

No cóż, może trzeba przeczekać, może dojrzejemy kiedyś do prawdziwej, poważnej polityki, gdzie przeciwnik jest po prostu przeciwnikiem, z którym po debacie idziemy na piwo (jak w Anglii), gdzie wymiana poglądów nie oznacza od razu nienawiści i odbierania przeciwnikowi prawa do istnienia w polityce... może kiedyś dorośniemy.

Modlę się o mój kraj i proszę Boga abyśmy nie zepsuli przez nasze "Polskie Piekiełko" tego co dał nam Bóg w ostatnich dziesięcioleciach, tej niewiarygodnej szansy nie tylko na niepodległość, ale szansy aby stać się prawdziwie znaczącym krajem, pełnym mądrych ludzi, który wykorzystał dobrze moment dany mu przez Boga i Historię...

Zapytał mnie uczeń czym jest patriotyzm. Odpowiedziałem: pracować sumiennie dla dobra kraju, mówić dobrze o swoim kraju, przykrywać a nie obnażać jego upadki i wady, modlić się o Polskę z serca, robić wszystko by nasz prestiż i wiarygodność na świecie rosły, być uczciwym na co dzień, być dobrym przykładem w kraju i za granicą.

Czego sobie i Wam z serca życzę :)