piątek, 4 stycznia 2013

When a Friend dies...


How do you feel, when someone dies? Very sad.

How can you possibly feel when it is your Friend that dies, with whom you’ve shared life, everyday unimportant matters and huge projects, with whom you consulted on future plans, dreamt up a vision of the future, planned actions, when You can’t bear it, but you have to carry on living. You cannot imagine the future, but the future comes, day upon day, and somehow, we get through...

People phone and ask, “How do you feel?” - the simplest of questions one can ask. I know, they ask because they care, but what can you say? Something else equally trivial? You just don’t want to say anything ...

Janek. My Friend and Confidant. My Partner in serving the church, my Reviewer and my Confessor.

He was a man with a heart for people. He was always ready to help others, ready to go and help even in the middle of the night. He had a huge heart and showed it to those in need. He helped in matters small and important, whether renovating and decorating or doing shopping, when someone needed a lift somewhere, or needed advice, encouragement, needed someone to notice their cares and respond to them ...

He was full of wisdom, and his advice to me - and I suspect to many - was priceless. I remember how we sometimes talked for a long time during our elders meetings, and then Janek would speak up and we all knew that there was nothing more to add: he spoke of that which was right, appropriate. He could sum up the discussion in a sentence, and when he spoke, we knew that was the truth, that that was what we should do ...

He also knew how to laugh and have a good time, and his sense of humour was almost legendary … His funny sayings will stay with me forever. (Two things I never say: the rosary and 'no' to an offer of cake).

His presence brought in an atmosphere of peace, reconciliation, accord. He was a wonderful church elder, the pastor’s right hand man, a support I could always count on. He was someone I could consult and an advisor capable of speaking a difficult truth in a manner that was full of love, a pastor who commanded trust, an unusual, never to be forgotten friend ...

Today we say goodbye with sadness, though really we do not say “goodbye”, but “see you later” …

See you one day, Janek. I know you’re now happy, that that which is evil here on earth is now behind you, and you’re having a laugh with the angels telling them all your jokes … I know, that if you could, You would be the one to comfort us today and you’d chastise us for being sad …

See you, Janek, see you one day, my best Friend …

środa, 2 stycznia 2013

Kiedy umiera przyjaciel...


Jak można się czuć gdy umiera człowiek? Źle.

Jak można się czuć, gdy umiera Przyjaciel, z którym dzieliliśmy życie, codzienne błahe sprawy, i wielkie projekty, z którym konsultowaliśmy plany, snuliśmy wizję przyszłości, planowaliśmy działania, z którym przegadaliśmy przy kawie tysiące godzin, z którym spędzaliśmy święta i… wyznawaliśmy sobie nasze grzechy…

Nie da się tego opisać, a trzeba jednak przeżyć. Nie da się tego znieść, ale trzeba żyć dalej. Nie da się wyobrazić przyszłości, ale przyszłość nadchodzi, nadchodzą kolejne dni, i jakoś przecież żyjemy…

Ludzie dzwonią i pytają: ”jak się czujesz” – najbanalniejsze pytanie jakie można zadać. Wiem, pytają z troski, ale cóż można powiedzieć? Kolejne banały? Nie chce się mówić nic…

Janek. Mój Przyjaciel i Powiernik. Mój Partner w służbie Kościołowi, mój Recenzent i mój Spowiednik.

Był człowiekiem serca. Był człowiekiem ku pomocy innym, gotowym pójść i pomagać nawet w środku nocy. Miał wielkie serce i okazywał je potrzebującym. Pomagał w małych i dużych sprawach, w remontach i zakupach, gdy trzeba było kogoś gdzieś zawieść lub przywieść, lub gdy trzeba było komuś doradzić, pocieszyć, dostrzec czyjąś troskę i odpowiedzieć na nią…

Był pełen mądrości, a jego rady były dla mnie - i jak mniemam dla wielu – bezcenne. Pamiętam jak czasem rozmawialiśmy długo o czymś na Radzie Kościoła, a potem  Janek zabierał głos i wszyscy wiedzieliśmy, że nie ma już nic do dodania: mówił o tym co prawe, godne. Potrafił podsumować w jednym zdaniu dyskusję, a gdy mówił, my wiedzieliśmy że taka jest prawda, że tak trzeba…
Umiał się też bawić i śmiać, a jego poczucie humoru było prawie legendarne… Jego powiedzenia („ciasta i różańca nie odmawiam…”) będą ze mną już na zawsze.

Zawsze wnosił sobą atmosferę pokoju, pojednania, zgody. Był wspaniałym Starszym Zboru, prawą ręką pastora, wsparciem, na które zawsze mogłem liczyć. Był konsultantem i doradcą mówiącym trudną prawdę w pełny miłości sposób, duszpasterzem wzbudzającym zaufanie, niezapomnianym, niezwykłym przyjacielem…

Dziś żegnamy go ze smutkiem, ale przecież nie mówimy „żegnaj”, ale jedynie „do widzenia”…

Do zobaczenia Janku. Wiem, że już jesteś szczęśliwy, że już to co złe tu na ziemi za Tobą, a Ty żartujesz sobie z aniołami opowiadając już im Twoje dowcipy… I wiem, że gdybyś mógł, to Ty byś nas dzisiaj pocieszał i strofował byśmy się nie zamartwiali…

Do zobaczenia Janku, do zobaczenia mój najlepszy Przyjacielu…