czwartek, 28 marca 2013

Czy potrzebna nam Wielkanoc?

W "naszym ewangelicznym środowisku" toczy się od czasu do czasu ciekawa dyskusja dotycząca świąt. Otóż niektórzy podważają idee świąt Bożego Narodzenia, także Wielkanocy, jakoby nie miało to wspólnego nic z prawdą Biblijną Nowego testamentu...
Argumentują - często słusznie - że dziś święta oznaczają dla wielu jedynie tradycję, jedzenie, prezenty a nawet alkohol w nadmiarze, a nie sposób na zbliżenie się do prawdy Bożej... Mówi się o zajączku, jajkach, a nie akcentuje się istoty... 

Oczywiście może to być prawdą, ale może dotyczyć każdego nabożeństwa i każdej tradycji, także naszych ewangelicznych tradycji (a mamy takowe, a jakże!)... Zarówno protestant jak i katolik mogą przychodzić na swoje nabożeństwa aby tylko odbębnić swoje, czyż nie? Nie podoba mi się także uogólnienie, które zrównuje wszystkich i ocenia wszystkich...

Można jednakże do świąt podejść inaczej i pozwolę sobie podać dwa argumenty, które w moim przypadku pomogły mi nie tylko zaakceptować święta, ale także cieszyć się nimi...

Po pierwsze, w naszym katolickim kraju świętując święta możemy choć trochę zasypać dzielący nas (katolików i protestantów) rów niezrozumienia. Święta mogą być pomostem, zrozumiałym dla wszystkich, a akcentowanie znaczenia i istoty jest dla nas tylko szansą!! Nie chcemy przecież się izolować, ale budować dobre relacje, relacje które mogą być podstawą naszego świadectwa!

Po drugie, sama idea świąt - jak zawsze przypominam - pochodzi od Boga! To On kazał Izraelowi świętować pewne dni w pewien konkretny sposób, właśnie by pamiętali!! Więc jak mniemam, święta mogą być wspaniałą okazją, fenomenalnym pretekstem by głosić Prawdę, by przypominać istotę, by ewangelizować! Czy może być lepszy pretekst? Myślę że nie wykorzystujemy wystarczająco tej okazji...

Więc, drodzy, przed tymi nadchodzącymi Świętami Wielkiej Nocy życzę Wam OKAZJI! Życzę Wam, aby ten czas był czasem głoszenia Zmartwychwstałego, czasem wskazywania na sedno, istotę radości i czasem prawdziwego Świętowania!! Radujmy się raz jeszcze z Jego Zwycięstwa, każdy pretekst jest dobry!!

Czego sobie i Wam życzę z serca

wtorek, 12 marca 2013

Kościół Potwora Spaghetti... czyli kryzys wartości


Tak szanowni Państwo, to nie żart. Istnieje taki „kościół” i właśnie złożył odpowiednie dokumenty potrzebne do wpisu tegoż do rejestru związków wyznaniowych. Nie, nie w USA, u nas, w Polsce. W najbliższych miesiącach wniosek ma być rozpatrzony przez Ministerstwo Administracji.
Wspomniany „kościół” (sic!) ma swoje zasady, wierzenia (potwór makaronowy, który stworzył świat), przykazania (które zaczynają się np. tak: „Naprawdę wolałbym, abyś nie wykorzystywał mojego istnienia do agresji… (…) nie wymagam ofiar, a czystość jest ważna w przypadku wody pitnej a nie ludzi…")

Kościół ten założony został przez niejakiego Bobby’ego Hendersona, który chciał zaprotestować przeciwko nauczaniu w Kansas tzw. teorii inteligentnego projektu (zakładającego Inteligentnego Projektanta stojącego za procesami rozwojowymi na ziemi), uważając, że teoria ta jest absurdalna i wg niego równie nieuprawniona co wiara w Potwora Spaghetti…

To co miało z założenia być zaledwie happeningiem, stało się pretekstem do tworzenia struktur i budowania organizacji. Dość powiedzieć, że w Polsce jest około 7 tyś. wyznawców (wg danych własnych „kościoła”).

Właściwie komentarz byłby zbyteczny, gdyby nie kilka myśli, które nasuwają się jakże natarczywie, a które mogą prowadzić nas do zadumy, refleksji i może nawet wniosków…

Jakże skompromitowało się chrześcijaństwo, to „formalno-marketingowe”, że pojawiają się tak skrajne sposoby/próby wykazania absurdów martwej religii... Nie dziwię się oburzeniu niektórych duchownych, dla których „spaghetti wiara” to obrazoburcze,  bezczelne przedsięwzięcie. Chcieliby oni zetrzeć na proch członków w/w „kościoła”. To jasne, bo jeśli wiara tych duchownych opiera się li tylko na formach, procesjach, liturgiach i „władzy na duszami”, jeśli tak jest to zaiste powinni się bać, gdyż ten „potworkowy projekt” obnaża martwotę, wyszydza pustotę martwej religii.

Mnie co najwyżej może to śmieszyć, ale na pewno nic nie grozi mojej wierze i mojej relacji z Bogiem ze strony tegoż „wyznania”.

Na szczęście chrześcijaństwo tylko na pozór, w powierzchowny sposób jest „religią”. Prawdziwe przesłanie Pana Jezusa, nie ma nic wspólnego z zakładaniem jakiejś religii – Jego przesłanie to przede wszystkim powrót człowieka do bliskiej RELACJI z Bogiem przez pokutę, miłość bliźniego, zasada przebaczania, odkupienie przez Jego Krew itp

Te zasady dotyczą CZŁOWIEKA, nie jakiegoś systemu religijnego.
Pozdrawiam ciepło…