Śmierć Margaret
Thatcher przywołała wspomnienia,
wywołała na nowo emocje, pobudziła do refleksji, nie koniecznie logicznej….
Czytałem
kilka artykułów na temat jej życia i jestem zdumiony reakcją wielu ludzi,
którzy jakże łatwo potrafią podsumować cudze życie jednym komentarzem, jednym
pogardliwym słowem, jednym bezmyślnym tekstem… Nie mówiąc już o barbarzyńskim
nietakcie „radości z cudzej śmierci”…
Gdy
obejmowała władzę, Anglia była „chorym człowiekiem europy”, ze zrujnowaną
gospodarką, bałaganem ekonomicznym, bezmyślnym dyktatem związków zawodowych,
których strajki dewastowały i tak beznadziejną kondycję gospodarki, chylącym
się ku upadkowi krajem. Dość powiedzieć, że w wielu miejscach z ulic nie były
sprzątane śmieci, a karetki nie przyjeżdżały po chorych z powodu złej
organizacji…
Gdy
odchodziła od władzy, Wielka Brytania na nowo stawała się potęgą światową,
ekonomia kraju kwitła, gospodarka szybowała w górę ku zazdrości większości
krajów europejskich, podatki obniżono radykalnie, poczucie brytyjskiej dumy
znów miało sens… Wyciągnęła kraj z socjalistycznej beznadziei, była objawieniem
klasy średniej, na która stawiała, tchnęła nową energię w gospodarkę, odważnie
mówiła prawdę o tym, że jeśli coś nie działa to trzeba to zmienić, że nie może
cały kraj zrzucać się na górników…
Samo
tylko to porównanie faktów wystarczy, aby rodacy stawiali jej pomniki na każdym
rogu ulicy. A jednak są tacy, którzy pomimo ewidentnych faktów cieszyli się z
jej śmierci nie ukrywając nienawiści.
Kim
była kobieta, która do dziś wzbudza takie emocje?
Miała
niebieskie oczy, żelazny uścisk dłoni, spała 5 godzin na dobę, całe swoje życie
oddając służbie dla Kraju. Była pracoholikiem, do bólu profesjonalnie
przygotowana do każdej rozmowy, aż wydawało się że wie wszystko o wszystkich.
Piła morze kawy, a gdy ta nie pomagała sięgała po whisky Bells…
Dlaczego
dziś tak wielu wbrew faktom ją krytykuje, zamiast doceniać niezwykłe
poświęcenie dla Wielkości Brytanii?
Może
trochę z niezrozumienia, ignorancji. Mówi się, że ci którzy nie rozumieją,
zwykle nienawidzą…
Powodów
jest co najmniej kilka. Najważniejszy dla mnie to… ignorancja i
krótkowzroczność ludzi, którym się wydaje że „państwo ma im dać”, a jeśli nie
daje – to jest to złe państwo. Ludzi którzy nie mając pojęcia o ekonomi ani o
gospodarce, a ferują wyroki w oparciu o jedyne, egoistyczne i samolubne
kryterium: „ja nie mam”.
To
prawda, że koszty społeczne reform Margaret T. były wysokie, to prawda, że
zamykała nierentowne (czyli takie – o zgrozo – do których trzeba DOPŁACAĆ)
kopalnie. To prawda, że wzrosło bezrobocie – bo wzrasta zawsze wtedy, gdy Ci co
mieli podane na tacy (kosztem innych), tracą bezpieczna pracę i muszą się
trochę wysilić… To prawda, że po jej rządach pozostało wiele miast widm, gdzie
całe pokolenia żyją z zasiłków.
Zawsze
mówiła, że nie można zrobić omletu bez rozbijania jaj…
Wielu jej
nienawidziło, bo nie chciało się „wysilać”, bo przecież przez lata dostawali od
państwa to, co – według nich - im się należy, bronieni przez zaślepione,
bezmyślnie działające przeciwko gospodarce związki zawodowe, dla których nie
istniało coś takiego jak dobro Państwa, ale jedynie własne korzyści, nawet
kosztem bankructwa kraju…
Osobiście
znam takich, którzy „zmuszeni” przez M. Tatcher do wysiłku, mierną, byle jaką
pracę górnika, zamienili na dobrze prosperujący biznes – dziś rozumieją, że bez
jej radykalnych decyzji teraz mieszkaliby ciągle w górniczych czworakach a nie
w swoim domku…
Człowiek to dziwna istota. Nienawidzi tych co zmuszają do
wysiłku i dyscypliny, a kocha tych co obiecują gruszki na wierzbie. W naszym pięknym
kraju też widać jak populizm, ignorancja i niewiedza zbierają żniwo. Polacy
chcą wierzyć w spiski, wolą myśleć, że jakaś tajemnicza siła (Rosjanie, Żydzi,
Masoni, itp.) zmówili się przeciwko nam, niż uwierzyć, że własną pracą i
wysiłkiem mogą zmienić swoje życie. Wolą wierzyć cudakom i hochsztaplerom,
opowiadającym androny o zamachach, niż tym, którzy rozsądek i ciężką pracę
stawiają na pierwszym miejscu, którzy mówią trudną prawdę o tym co się da a co
się nie da zrobić, co trzeba wykonać, a co jest nierozważne… Wolą biadolić nad
sobą, kłócić się o bzdetey, zamiast zakasać rękawy i wziąć się do roboty…
Właśnie tak jak M. Tatcher…