środa, 2 stycznia 2013

Kiedy umiera przyjaciel...


Jak można się czuć gdy umiera człowiek? Źle.

Jak można się czuć, gdy umiera Przyjaciel, z którym dzieliliśmy życie, codzienne błahe sprawy, i wielkie projekty, z którym konsultowaliśmy plany, snuliśmy wizję przyszłości, planowaliśmy działania, z którym przegadaliśmy przy kawie tysiące godzin, z którym spędzaliśmy święta i… wyznawaliśmy sobie nasze grzechy…

Nie da się tego opisać, a trzeba jednak przeżyć. Nie da się tego znieść, ale trzeba żyć dalej. Nie da się wyobrazić przyszłości, ale przyszłość nadchodzi, nadchodzą kolejne dni, i jakoś przecież żyjemy…

Ludzie dzwonią i pytają: ”jak się czujesz” – najbanalniejsze pytanie jakie można zadać. Wiem, pytają z troski, ale cóż można powiedzieć? Kolejne banały? Nie chce się mówić nic…

Janek. Mój Przyjaciel i Powiernik. Mój Partner w służbie Kościołowi, mój Recenzent i mój Spowiednik.

Był człowiekiem serca. Był człowiekiem ku pomocy innym, gotowym pójść i pomagać nawet w środku nocy. Miał wielkie serce i okazywał je potrzebującym. Pomagał w małych i dużych sprawach, w remontach i zakupach, gdy trzeba było kogoś gdzieś zawieść lub przywieść, lub gdy trzeba było komuś doradzić, pocieszyć, dostrzec czyjąś troskę i odpowiedzieć na nią…

Był pełen mądrości, a jego rady były dla mnie - i jak mniemam dla wielu – bezcenne. Pamiętam jak czasem rozmawialiśmy długo o czymś na Radzie Kościoła, a potem  Janek zabierał głos i wszyscy wiedzieliśmy, że nie ma już nic do dodania: mówił o tym co prawe, godne. Potrafił podsumować w jednym zdaniu dyskusję, a gdy mówił, my wiedzieliśmy że taka jest prawda, że tak trzeba…
Umiał się też bawić i śmiać, a jego poczucie humoru było prawie legendarne… Jego powiedzenia („ciasta i różańca nie odmawiam…”) będą ze mną już na zawsze.

Zawsze wnosił sobą atmosferę pokoju, pojednania, zgody. Był wspaniałym Starszym Zboru, prawą ręką pastora, wsparciem, na które zawsze mogłem liczyć. Był konsultantem i doradcą mówiącym trudną prawdę w pełny miłości sposób, duszpasterzem wzbudzającym zaufanie, niezapomnianym, niezwykłym przyjacielem…

Dziś żegnamy go ze smutkiem, ale przecież nie mówimy „żegnaj”, ale jedynie „do widzenia”…

Do zobaczenia Janku. Wiem, że już jesteś szczęśliwy, że już to co złe tu na ziemi za Tobą, a Ty żartujesz sobie z aniołami opowiadając już im Twoje dowcipy… I wiem, że gdybyś mógł, to Ty byś nas dzisiaj pocieszał i strofował byśmy się nie zamartwiali…

Do zobaczenia Janku, do zobaczenia mój najlepszy Przyjacielu…