środa, 7 grudnia 2011

Integracja Europy a proroctwo Daniela...

Czytałem ostatnio wywiad z byłym prezydentem na temat integracji europejskiej. 
Ciekawy wywiad doprawdy J 

Najbardziej jednak poruszył mnie fragment mówiący o potencjalnej przyszłości Europy, potencjalnej integracji. Pomijając pytanie czy ta integracja jest dobra czy nie, konieczna czy też nie, zamurowało mnie gdy przeczytałem (choć może to było w następnym artykule) że jest plan, aby 10 państw europejskich zawarło ścisłe porozumienie-układ, na mocy którego stworzą Federację Europejską, z którą inni będą mogli tylko „stowarzyszyć”. Będzie to silne „państwo” (remedium na konającą Unię), o wspólnej polityce zagranicznej, własnej armii, jednolitej polityce gospodarczej i walutowej, jednolitym systemie bankowym itp. Itd.

Zamurowało mnie. Czemu? Niektórzy może pamiętają jak całkiem niedawno (20 lat temu…) nauczanie z księgi Daniela o „dziesięciu rogach i małym rogu” było jakże popularne. I rozglądając się wokół mówiliśmy wówczas, że jedno państwo w Europie to niemożliwy scenariusz… Czyżby?

Czy tak trudno nam dziś wyobrazić sobie 10 państw, i jedno dominujące w Europie? 
Czy tak trudno wyobrazić sobie powszechną kontrolę nad obywatelami z powodu terroryzmu, niepokojów, zamieszek (patrz: Grecja, Londyn, niedawno )Francja? 
Czy tak trudno wyobrazić nam dziś sobie mocne przywództwo europejskie, albo wręcz "mocnego człowieka" o którego tak głośno świat woła... 
Czy tak trudno wyobrazić nam sobie państwo policyjne, gdzie nikt i nic nie może się "ukryć", gdzie powszechna inwigilacja - dla zapewnienia bezpieczeństwa, a jakże! - sprawia, że "mali i wielcy nie mogą nic kupić ani sprzedać" bez kontroli?
Czy to nie krok do totalnej kontroli nad każdym i wszędzie? 

Na naszych oczach dzieje się historia. Rozumiem oczywiście ekonomiczne argumenty dla integracji, aby uniknąć katastrofy, która może skutkować nieprzewidywalnymi reperkusjami, a może i wojną w Europie (gdyby strefa euro sie rozpadła a układ z Shengen został wypowiedziany). Rozumiem także racje stanu Polski, która powinna być w centrum tych przemian, aby nie zostać znowu spisaną na straty. Rozumiem w końcu, że obecna sytuacja nie daje nam.Europie wyboru - albo integracja w jedno państwo/federację, albo katastrofa o nieobliczalnym wymiarze tragedii, a może i wojna... (tak, to nie jest takie niemożliwe. Siły ruchów społecznego gniewu, niezadowolenia nie da się ani ukierunkować ani przewidzieć ani opisać. Takie sytuacje prowadziły w historii już nie raz do wojen i rewolucji, choć i wtedy wszyscy mówili "niemożliwe") Rozumiem, że taka jest konieczność czasów i każdy kto myśli logicznie oraz ma elementarną wiedzę o ekonomii i polityce to rozumie, jak mniemam...

Niemniej widzę jak powoli, przebiegle, wszystko to prowadzi nas do sytuacji, która niesamowicie jest zgodna z Biblijnymi proroctwami. Sytuacji, która ułatwia powstanie jednego rządu Europy, jednej centralnej władzy, jednego "władcy", a potem... 

No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Może jestem przewrażliwiony :) To tylko przecież moje subiektywne spekulacje. 
Co jeszcze przyjdzie nam przeżyć? Miejmy oczy otwarte, szukajmy Pana dopóki można Go znaleźć, bądźmy blisko Boga, bo przecież dziś, na naszych oczach dzieje się przyszłość!