piątek, 18 listopada 2011

Nergal, Biedroń i inne "przypadki"...

Ktoś powiedział do mnie ostatnio tak: "Panie, popatrz Pan co się porobiło: homosie w Sejmie! Co za czasy! Tych wszystkich homo należałoby wykopać z sejmu na... " i tu padło niecenzuralne określenie.
Pomyślałem sobie, czy rzeczywiście to jest dobra droga i taka postawa jest najlepszą z możliwych...
Myślę, że takie właśnie artykułowanie sprawy prowadzi do tego, że chrześcijanin jest postrzegany jako obywatel ciemnogrodu. Przez takie opinie, jesteśmy wykluczani z debaty i traktowani jak "prymitywy". Niestety...
Więc jaka powinna być nasza postawa? Gdy rozmawiam z ludźmi o homoseksualiźmie, zawsze podkreślam coś co nazywam "Bożym podejściem": "Bóg nie akceptuje grzechu, ale kocha człowieka". I akcent zawsze stawiam na "kocha człowieka". Bez tego elementu miłości, zarówno przy wypowiadaniu swojego zdania, jak i w debacie, pozostanie tylko sucha, beznamiętna litera, która jedynie zaostrza dyskusję...
Jest wielką sztuką tak rozmawiać z oponentem, aby nie tracić atmosfery miłości, szacunku, nawet jeśli rozmawiamy z kimś kto wzbudza w nas opór. Jezus, gdy rozmawiał z "grzesznikami", często akcentował Bożę przebaczenie, a nie sąd. Wielu z homoseksualistów, którzy może nawet mogliby wysłuchać naszych (ewangelicznych) argumentów, są odrzucani przez naszą wyniosłą, często arogancką postawę, do której nasza "racja" nie daje nam bynajmniej prawa... tak być nie powinno, tak nie postępowałby Jezus.
Nauczmy się z nimi rozmawiać przez pryzmat szacunku, dajmy im szansę na dobrą rozmowę, nie koniecznie zaczynającą się od słów "Ty grzeszniku!".
A propos sejmu: Moim skromnym zdaniem, homoseksualiści, będący takimi samymi obywatelami tego kraju, mają takie samo prawo być wybieranym do władz jak inni obywatele. Jeśli ktoś na nich głosuje - mają prawo być w Sejmie. Może nam się to podobać lub nie, możemy być przeciwni i nazywać grzech grzechem, ale nie możemy wykluczać nikogo z debaty. Nie jesteśmy państwem wyznaniowym i może nam się nie podobać demokracja, ale nasze zdanie wyrażamy przez głosowanie, a nie przez obelgi i plucie na tych, którzy nam się nie podobają... Wydaje mi się, że rozmowa pełna szacunku i miłości, więcej zdziała niż obrażanie.

I jeszcze dygresja o tzw. "kwestii pana Nergala".
Pozwolę sobie zauważyć, że w całej tej kwestii zatrudnienia pana Nergala przez TV, więcej szkody przyniosło wałkowanie tej sprawy, niż samo uczestnictwo p. Nergala w wiadomym programie. Tyle jest przemocy, zła, arogancji w telewizji, że p. Nergal nie jest ani czymś wyjątkowym, ani nowym. Całe zamieszanie przysporzyło mu tylko popularności i jeszcze raz uwidoczniło niską jakość debaty w Polsce...

No, to wcisnąłem kij w mrowisko, jak mówi znajomy, który się właśnie przygląda przez ramię mojemu wpisowi... Więc, zapraszam do dyskusji :)