niedziela, 12 lutego 2012

Wartości i uczciwość ratunkiem dla polityki i ekonomii?

Właśnie skończyłem czytać niezwykły artykuł o człowieku, który po 20 latach sukcesów w biznesie dochodzi do wniosku, że podstawą sukcesu w biznesie jest… fundament wartości!

Ale po kolei. Sławomir Lachowski, bankowiec i finansista, rozpoczynał swoja przygodę w biznesie od zbierania jagód w lesie (sic!) kiedy był dzieckiem. Jak sam mówi, „jego droga do wartości rozpoczęła się w domu rodzinnym od bezwzględnego poszanowania wartości”. Dziś, po latach sukcesów w biznesie napisał książkę, której podaje prosta receptę na światowy kryzys: powrót do uczciwości i wartości. „Dopóki biznes nie zrozumie, że w firmie powinny obowiązywać standardy uczciwości, a ludzie to nie narzędzia, ale podmioty – nic się nie zmieni”

Gordon Gekko nie miał racji gdy twierdził „greed is good - chciwość jest dobra”. To hasło, modne kiedyś pośród finansistów amerykańskich zdewaluowało się dzis do cna. Teraz jasno widzimy, że rządza pieniądza, rządza coraz większych zysków za wszelką cenę, z równoczesnym deptaniem wartości, która doprowadziła do kryzysu Wall Street, to – jak śpiewał Chris Rea o współczesnym świecie – „this ain’t no technological break down, oh no, this is the Road to hell - to nie jest technologiczny przełom, to droga do piekła”.

Pomyślałem – jaka to prosta prawda, a jakże niezauważana: uczciwość. Bo przecież nie jest tylko ważne tak do końca jaka ustawa (oczywiście na potrzeby bloga upraszczam), jaki rząd, jakie reformy, jaka wizja i jakie decyzje – każda ustawa (lepsza czy gorsza) ma zwolenników i przeciwników, każde reformy naruszają czyjeś interesy, każda wizja/projekt/propozycja jest podzielana tylko przez część ludzi, każda decyzja ma zwolenników i przeciwników. Czyż nie ważniejsze jest, aby ci co te decyzje podejmują byli przynajmniej uczciwi? Czy nie ważniejsze są wartości na których budujemy od tego co budujemy? Jeśli uczciwy człowiek się pomyli, coś spapra, to przynajmniej honorowo poda się do dymisji, przyzna do błędu, powie: "wierzyłem w to z całych sił, ale się pomyliłem". Nieuczciwy arogant będzie szedł do końca "w zaparte" i jeśli nawet przedsięwzięcie okaże się klęską - tym gorzej dla przedsięwzięcia... :)

Oczywiście rozumiem, że to co piszę to duże uproszczenie. Jest bezwzględnie TAKŻE ważne CO budujemy, jaką ustawę promujemy, jak ją konsultujemy, czy oceniamy ją dobrze czy nie. Jest także ważne jaki mamy rząd – nie chcę niczego sprowadzać do naiwnych kryteriów pobożnych życzeń. I jest oczywiście ważne czy reformy idą w dobrym kierunku. Rozumiem też, że „dobrymi chęciami” jest wybrukowane piekło, jak mądrze mawiała moje mama… Myślę tylko o fundamencie uczciwości i właściwych motywacji, który może być ratunkiem także dla biznesu.

Dlaczego? To proste. Człowiek uczciwy, kierujący się wartościami będzie starał się nie zwalniać człowieka tylko dlatego, że go nie lubi… Uczciwy szef doceni uwagi, choć są trudne do przyjęcia… Uczciwy minister będzie starał się o dobro resortu, a nie rozglądał się jak się dorobić… Uczciwy finansista nie zniszczy firmy tylko dla zysku, wyrzucając na bruk setki ludzi… itp. Itd. Przykłady można mnożyć… Zwłaszcza tam gdzie chodzi o wielkie interesy i grupy interesów

Wierzę, że ratunkiem dla polityki, upadku moralności, finansów – także publicznych - oprócz oczywiście mądrych i zdrowych rozwiązań, jest powrót do Ewangelicznych Wartości! Bo nawet najlepsze rozwiązania wprowadzane przez nieuczciwych, rządnych władzy czy profitów ludzi, skończą się klęską, aferą, nepotyzmem itp itd. A nawet te nienajlepsze rozwiązania, ale wprowadzane uczciwie mogą przynieś w perspektywie czasu dobre owoce.
Pozdrawiam

PS: oczywiście podkraślam, że poruszam jedną stronę wielowarstwowego zagadnienia ( jak zawsze zaznaczam, że wszystkiego nie da się poruszyć w jednym wpisie, więc często używam uproszczeń ) i zdaję sobie sprawę, że uczciwi też mogę spaprać sprawę… Niemniej jeśli miałbym do wyboru uczciwego głupca lub nieuczciwego mędrca, to wolę zaiste tego pierwszego…