piątek, 3 lutego 2012

Demokracja czyli dylematy władzy...

Być ministrem to "ciężki chleb". A być premierem to już całkiem "najcięższy chleb".
Tak sobie myślę czytając różne fora i wypowiedzi, jak wiele sprzecznych i wykluczających się opinii, a każda jest zdecydowanie słuszna...
Na jednej ze stron zobaczyłem ostatnio dwa wpisy, z których jeden był pełen zrozumienia i całkowitego poparcia dla rządu w sprawie ACTA (a pisał to znany w całym kraju i przez każdego prawie artysta), rozsądnie uzasadniony, długi i wyczerpujący. A obok inny wpis pisany przez przeciwnika - równie rzeczowy i rozsądnie uzasadniony. I pomyślałem sobie: konia z rzędem temu co się w tym połapie!" Po przeczytaniu obu wpisów byłem jeszcze bardziej skołowany niż przed! Oba rozsądne, oba ciekawe, oba mają argumenty!
Będąc premierem/ministrem miałbym całkowity zawrót głowy - cokolwiek bym zrobił, ktoś będzie niezadowolony, ktoś będzie "psioczył" i ktoś będzie wyzywał w internecie od najgorszych. Jeśli zadowolę tych "z prawej", Ci z lewej mnie ukamienują. Jeśli zadowolę tych z lewej, Ci "z prawej" będą rzucać kamieniami... I bądź tu mądry i pisz wiersze... A przecież coś trzeba zdecydować... I żadne - choćby wieloletnie (sic!) - konsultacje tutaj nie pomogą! Ci co są przekonani - dalej będą przekonani. A tam gdzie są emocje i "racja", argumenty i tak nie pomogą. Po wielu godzinach debaty i rozmowy i tak można usłyszeć: "ja swoje wiem i tyle...". I wtedy kończą się wszelkie rozmowy. Tak samo jeśli jednej stronie nie chodzi o wysłuchanie, ale o "dołożenie" drugiej stronie, nie o rzeczowa pełną kultury dyskusje, ale o złośliwości i "dopieczenie" rozmówcy - co widzę tak często - jakby powalenie i zgnębienie słowne rozmówcy mogło w czymkolwiek pomóc oprócz chwilowej satysfakcji dla jednej strony...
Więc - pomyślałem - można znaleźć wiele argumentów przeciwko każdej ustawie i każdej decyzji, bo przecież jak będą konsultacje, to i tak mogą być "niewystarczające", jak będzie dopracowana to i tak może znaleźć się "luka", jakby była i najlepsza to i tak może być "niedobra", "nieuzasadniona", "nie na czasie", "niesatysfakcjonująca", itp itd w nieskończoność.
To są uroki demokracji, w której broniąc wolności słowa, bronimy także wolności do głupoty... No ale nikt jeszcze nie wymyślił lepszego systemu... a może wymyślił?
Od razu też wyjaśniam: nie bronię ani rządu (bo mam mu wiele do zarzucenia), nie bronię żadnej ustawy (bo nie jestem politykiem), ale po prostu tak mało widzę wokół rozsądku i serca, a tak wiele pieniactwa. I tak po ludzku jest mi smutno...
Dlatego cieszę się, że nie jestem ministrem i nie muszę takich decyzji podejmować i współczuję z serca, tym co muszą... I modlę się o nich z serca, bo wiem, że muszą, i chcę moją modlitwa im pomóc...

Mówi się "jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził". Otóż narodził się!!! I to jest nasza nadzieja: Jezus jest rozwiązaniem! On jest nadzieją! Jego Królestwo, które jest, które przychodzi i to które pewnego dnia przyjdzie - jest moją nadzieją! I tego będę się trzymał gdy znowu przeczytam kilka sprzecznych do granic absurdu opinii, zobaczę internetową nienawiść, lub otrę się o internetowego furiata...
Wyjdę wtedy do mojego maleńkiego zaśnieżonego ogródka i podziękuję Bogu za dziś, za jutro, za to że nie jestem tak całkiem z tego świata i za Jego Królestwo, które NADCHODZI, szybciej niż myślimy - i to jest prawdziwa nadzieja...
Czego sobie i Wam życzę, szczerze i z serca...