Czytałem niedawno (znowu w Newsweek'u, niestety :), że badania naukowe jasno wykazały, że nie ma ten termin (szczęście) wiele wspólnego ani z finansami (bo jest więcej "szczęśliwych" wśród biedaków niż bogaczy i więcej nieszczęśliwych samobójców wśród bogaczy niż wśród ubogich), ani z pozycją (choć ta, uczciwie przyznaję ma w badaniach jakieś znaczenie), trochę więcej ma to wspólnego ze środowiskiem, w którym jesteśmy, rodziną. Ale gdy psychologia próbuje zdefiniować co wpływa na nasze "poczucie" szczęścia, okazuje się, że najbardziej chodzi o... nasze NASTAWIENIE. Nastawienie do SIEBIE, do INNYCH, do OTOCZENIA. Bardziej szczęśliwi są ci, którzy mają pozytywny stosunek do świata, do ludzi i do siebie. Ci którzy nie doszukują się wszystkiego co ZŁE wokół, ale dostrzegają - powiem więcej - chcą dostrzegać pozytywy bardziej niż negatywy. Klucz do szczęścia kryje się więc w naszym własnym sercu i naszej postawie. Możemy narzekać na wszystko wokół, możemy podejrzliwie patrzeć na sąsiada, zakładać, że będzie na pewno "beznadziejnie, no bo jakże może być - w Polsce??" Albo możemy szukać w innych dobra, nawet jeśli raz czy dwa się zawiedziemy, możemy widzieć pozytywne zmiany wokół, możemy sami być ludźmi "na tak".
Więc jeśli chcesz "być szczęśliwy" drogi przyjacielu, zajrzyj przede wszystkim w swoje serce - co tam znajdziesz? Narzekanie, zgorzknienie, ponuractwo? Bo jeśli tak, to nie masz wielkich szans na szczęście i najwyższy czas coś zmienić...
Więc, uczmy się od Niego, przyjmujmy Jego rady, naśladujmy Go w miłości, a będziemy szczęśliwi... :)
Czego sobie i Wam w tą niedzielną noc życzę...
kolorowych snów :)