wtorek, 18 października 2011

Dlaczego wierzę, że Polskę czekają dobre dni...

Ktoś mnie zapytał dlaczego wierzę w dobrą przyszłość dla Polski, dlaczego napisałem, że czekają nas dobre dni i skąd moja w to wiara...
No cóż, nie jestem w stanie racjonalnie tego wytłumaczyć, to bardziej właśnie kwestia wiary niż obiektywnych przesłanek ekonomiczno-społecznych :)
Ale spróbuję ten temat troszeczkę rozwinąć, choć wszystkich racjonalistów uprzedzam, że będzie to bardziej moja wiara i niedefiniowalne przekonanie w moim sercu, niż racjonalny wywód...

Gdy patrzę na historię mojego kraju, zadaję sobie nie raz pytanie: "dlaczego tak wiele wycierpieliśmy? Dlaczego nasza historia jest tak pełna zawodów, klęsk, rozbiorów, wojen przegranych (przynajmniej ostatnio), powstań beznadziejnych, zrywów które były katastrofą?" Powiedzieć tylko: cóż, takie nasze położenie geopolityczne, płacimy za nasze miejsce w Europie, jest - w/g mnie - wielkim uproszczeniem. Historycy pewnie tak właśnie oceniają naszą historię...
Ale ja widzę w niej (historii) coś więcej - wierzę, że Bóg jest ponad wszystkim, że On układa sobie swoje plany po swojemu i w swój nadprzyrodzony sposób przeprowadza swój PLAN. W tym "planie", jak wierzę z serca, jednostki, rodziny, kościoły i denominacje, państwa i narody mają swoje miejsce, jedyne i niepowtarzalne. Ścierają się w tym planie dwie siły: Boża, która "PLAN" wprowadza dla dobra człowieka, i ta druga siła, pełna nienawiści do człowieka i Boga, która robi wszystko by przeszkodzić w "PLANIE", by go wykrzywić i zniweczyć...
W naszej historii bywały momenty, gdy zwracaliśmy się do Boga, i momenty gdy psuliśmy naszą sytuację  przez naszą Polską butę, indywidualizm, egoizm i niezdolność do współdziałania dla dobra kraju (rozbiory są elementarnym przykładem powyższego). I poprzez historię widzieliśmy powodzenie krajów ościennych, podczas gdy my...
Widzieliśmy wiele duchowych przebudzeń w krajach ościennych, widzieliśmy powodzenie innych i pytaliśmy siebie: "Panie, kiedy dasz Polsce błogosławieństwo?".
Można do historii podejść "racjonalnie", a można wierzyć, że Bóg ma udział w historii. Można wierzyć, że On o nas zapomniał, albo wierzyć, że za kulisami działa i czeka aż zwrócimy serca do niego... Historia jest pełna takich niewytłumaczalnych przykładów, gdy przywódcy zwracali się do Boga i działy się rzeczy niewytłumaczalne. Podam dwa przykłady:
- Królowa Elżbieta i tzw. Hiszpańska Armada zniszczona przez burzę gdy poddani króla hiszpańskiego mieli najechać Anglię w 1588 roku królowa zwołała narodowy post i ogłosiła modlitwę!
- ewakuacja wojsk angielskich z Dunkierki, II wojna światowa. Do dziś nikt nie wie dlaczego Hitler nakazał zatrzymać wojska i pozwolił aby ewakuowano anglików, a w tym samym czasie w Anglii ogłoszono narodową modlitwę i post!
I widzę jak Bóg wzbudza w Polsce pokolenie ludzi modlitwy, szczerze oddanych Jemu i wołających do Niego. To poprowadzi nas do wiary i do przebudzenia, które Bóg przez proroków obiecywał naszemu narodowi od wieków. To też jest przyczyną mojej wiary w dobre dni...

Wierzę, że Bóg nas, Polaków kocha tak samo jak Anglików i inne narody. Wierzę, że poprzez wieki, pomimo naszej krnąbrności, bałwochwalstwa i buty, pracował nad nami i przygotowywał czas, gdy Polacy zwrócą serca swoje do Niego. Wierzę, że ten czas nadchodzi. Wierzę, że zobaczymy Jego błogosławieństwo i dobre dni. "Tak oto stoję, a inaczej nie mogę", powiedział kiedyś Marcin Luter przed sądem, i chce dziś powtórzyć to wyznanie patrząc na mój kraj...
Choć - przyznaje - to tylko moja wiara, nie mam wprawdzie dowodów... ale mam serce pełne wiary :)