poniedziałek, 3 października 2011

Wojna...

Umieszczam tą notatkę raz jeszcze na prośbę tych co chcieliby ją zobaczyć także tutaj... Jest w niej zero "polityki", trochę "społeczeństwa", ale najwięcej pastora... :)
Ten blog z założenia nie ma być w swej istocie "religijny", ale nie sposób unikać zagadnień moralnych i duchowych, zwłaszcza w czasach w których żyjemy :) Wiem, że wielu z czytelników uważa się za chrześcijan, więc adresuję ją do nich. Ci jednak, którzy nie chcą mieć zbyt wiele do czynienia z chrześcijaństwem, lub są niewierzący proszę o wyrozumiałość i zapewniam o szacunku...
A więc...


Trwa wojna. Na śmierć i życie. Bezpardonowa agresywna i bezlitosna. Podstępna ale prawie (a prawie czyni wielką różnicę) niewidoczna. Wojna nie o puchar, nie o wielkie pieniądze, nie o sukces, ale o Twoje i moje życie duchowe, wojna o to gdzie spędzimy wieczność...
Świat nie widzi tej wojny. Nie może jej zobaczyć, bo bóg tego świata zaślepił ich oczy, aby patrząc nie widzieli, słysząc nie słyszeli.
A wojna trwa i wrze...

Tymczasem wokół nas toczy się normalne, pełne pokus i wyzwań życie (jak za Noego...). Zabiegani i zatroskani ludzie walczą o byt, a niektórzy o dobro-byt, przekonani, że ich życie zależy od pracy, pensji, domu, rachunków... Słyszeli wiele razy "nie troszczcie się.... życie to coś więcej niż pokarm i odzienie..." ale oni już nie wierzą w takie banialuki. Wierzą w to co widzą, co mogą dotknąć. Jeśli błogosławieństwo to przecież MUSI być widoczne. A jeśli ma być tylko nagrodą po śmierci to do kitu z takim błogosławieństwem: "tu i teraz potrzebuję pieniędzy, zaopatrzenia, pomocy, jeśli Bóg tego mi nie zapewni, to co to za Bóg? Niebo? Niebo to mi teraz do niczego nie jest potrzebne"...

Część żołnierzy, którzy zostali przez Króla powołani do walki usiadła przy ognisku i narzeka. Narzeka na Kościół, bo taki niedoskonały, narzeka na życie bo takie skomplikowane, narzeka na ludzi bo tacy zawodni, narzeka na Boga bo nie spełnia ich oczekiwań... I zamiast walczyć zajęli się swoim "pokarmem i odzieniem".
Inni już poszli swoją drogą szukając idealnego Kościoła, mocy, cudów, idealnych przywódców, "błogosławieństwa" bez wysiłku i podanego na tacy...

A wojna trwa, godzina zero się zbliża, nowy "potop" nadchodzi aby zmieść świat taki jakim go znamy na zawsze...
Potrzeba nam Ducha Prawdy, którego "świat przyjąć nie może bo Go nie widzi...". Potrzebujemy na nowo uświadomić sobie rzeczywistość wojny, w środku której jesteśmy, potrzebujemy, by On, Duch Święty był pośród nas i W NAS! Abyśmy widzieli, abyśmy rozumieli, abyśmy nie byli jak dzieci narzekające na wszystko, podczas gdy to co najważniejsze przecieka nam między palcami...

Potrzeba nam ludzi Ducha, ludzi ciężkiej pracy, wiernych w małym, rozumiejących co jest najważniejsze, gotowych pracować i walczyć bez "zapłaty", bez "pochwał", nie "za coś": powodzenie, cuda czy moc, lecz dla samego Boga i dla Jego Chwały! Patrząc w niebo, wierząc w niebo, żyjąc nadzieją nieba! Nadzieją Królestwa! (1Kor 15,19) Nie opuszczając zgromadzeń (Hebr 10,25), składając daniny jak Korneliusz (Dz 10), nie szemrając jak Izraelici (1Kor 10, 10), i dobry bój bojując do końca (1Tym 6,12; 2Tym 4, 7-8). Ap. Paweł napisał: "...podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego..." (1Kor 1,23)

Więc kim chcesz być, gdy objawi się Pan? Gdzie chcesz być, gdy przyjdzie zapowiedziane Przyjście Jego? Żołnierzem wiernym w małym, trwającym na stanowisku w noc i w dzień, czy zabieganym, narzekającym, zamartwionym o byt chrześcijaninem, który już zapomniał co to jest radość ze zbawienia. Radość bez warunków stawianych świadomie czy nieświadomie Bogu, i bez "ale"...

Czego sobie i Wam z serca życzę