sobota, 14 kwietnia 2012

Kaukaz...

Właśnie szykuję się do kolejnego wyjazdu misyjnego na Kaukaz (niedaleko Gruzji i Czeczenii). Będziemy odwiedzać Kościoły i usługiwać w nich na różne sposoby: głosić, wykładać Słowo, modlić się o ludzi, budować dobre relacje, pomagać w różnych sprawach, wspierać ośrodek dla alkoholików, rozmawiać i służyć duszpastersko. Będziemy wspierać naszych braci tam na Kaukazie w miejscach, które często są dla chrześcijan nieprzyjazne (to w 80% rejon muzułmański).  Niektóre zbory działają nieoficjalnie, jako że niektórzy muzułmanie są bardzo agresywni w stosunku do chrześcijan. Bywa, że chrześcijanin może być prześladowany, pobity, a nawet zabity, co zdarzało się i zdarza...

Nigdy nie zapomnę ostatniej mojej tam wizyty. Mówi się, że "podróże kształcą", a dodałbym, że podróże misyjne kształcą podwójnie :) To była podróż mojego życia - inna mentalność, inne jedzenie, inne spojrzenie na wiele spraw, poziom życia na ogół dużo niższy niż u nas... Gdy trzeba myć się w strumieniu, a ubikacja to dziura między deskami, to człowiek docenia to co ma. Wracasz wtedy do domu i nagle zdajesz sobie sprawę, że Twoje narzekanie jest po prostu głupie, że Twoje wymagania są często nieracjonalne, że zatraciłeś ten moment, kiedy przestałeś już walczyć o byt, a zacząłeś walczyć o dobrobyt...

Taaak, narzekamy na ten nasz kraj, na rząd, na drogi, na wszystko, a nie zastanawiamy się jakim dobrodziejstwem jest... ciepła woda w kranie! Już normalne są dla nas McDonaldy, samochody (których jest w Polsce więcej niż dorosłych Polaków), pełne półki, emerytury (choć niskie - jednak SĄ!) itp itd. I wciąż chcemy więcej i więcej, nie doceniając już tego co mamy... Człowiek łatwo przyzwyczaja się do tego, że MA. I jak już MA, to za chwile to co MA staje się normą i chce więcej MIEĆ.

Jadę z radością na Kaukaz, bo znowu zobaczę jak bardzo można być szczęśliwym nie mając prawie nic, jak żyjąc w ciężkich warunkach można być radosnym mając tylko miłość Chrystusa :) Znowu jadąc by coś z siebie dać - otrzymam więcej niż dam. Znowu przekonam się, że bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać. Znowu wrócę poruszony i wdzięczny Bogu za tą podróż, za ludzi spotkanych, za kolejną przygodę z Chrystusem.

Więc drodzy, proszę Was o modlitwę, bo rejon może być czasem niebezpieczny, i do kolejnego "napisania" (no bo nie mogę napisać "do zobaczenia" :) jak wrócę w maju! Komentarze piszcie - a jakże, tyle, że ukażą się dopiero w maju :)

Jak wrócę - na pewno napiszę coś o wyjeździe!

Pozdrawiam Was ciepło