środa, 14 września 2011

Czy Polska się "wali" i czy będzie wojna w Europie :)

Zadziwia mnie zawsze gdy słucham jak politycy robią "z igły widły" i jak genialnie potrafią... nie to złe słowo - jak idiotycznie czasem próbują wykorzystać co się tylko da do kampanii, do reklamy siebie lub swojej idei, wszystko wyolbrzymiając do niebotycznych rozmiarów! Czasem chyba bez zastanawiania się czy to ma sens czy nie!
Oto słyszę w TV, w spocie wyborczym, że "miliony Polaków cierpią głód..." i zmienić to może tylko jedna partia, to zastanawiam się czy żyję na pewno w tym samym kraju co twórca tego spotu i czy ten ktoś na pewno pomyślał zanim to napisał... Czy są ludzie żyjący biednie w tym kraju - oczywiście, jak w każdym! Czy są obszary biedy w Polsce - oczywiście, tak jak w USA, Japonii, Brytanii i setce innych krajów! Czy potrzebujemy coś zmieniać w Polsce - oczywiście. Ale czy koniecznie trzeba tak uogólniać i pisać, że tylko jedna partia jest rozwiązaniem? Nie sądzę... To nielogiczne, jednostronne, wyolbrzymione i tendencyjne - niewiarygodne.
Inny polityk mówił, że Polska straciła suwerenność, jesteśmy na skraju tragedii i katastrofy.... I znowu pytam siebie czy żyję na pewno w tym samym kraju co autor tych słów. Czy jesteśmy w ciężkiej sytuacji - oczywiście, tak jak większość Europy i świata dziś. Czy należy działać, reformować finanse Państwa, oszczędzać - oczywiście! Ale czy to oznacza katastrofę Państwa? Chyba jednak nie... Czy musimy się liczyć z opinią międzynarodową i będąc w Unii liczyć się ze zdaniem jej innych członków - jasna sprawa. Tak jak wszystkie pozostałe Państwa, które chcąc być we wspólnym stowarzyszeniu, poddają się sobie nawzajem i liczą się ze zdaniem innych. Ale czy to oznacza utratę suwerenności - śmiem twierdzić, że do tego jeszcze daleko...
Dziś usłyszałem, że obecne problemy Europy mogą się skończyć wojną... No cóż, pomijając fakt, że osobista opinia i ostrzeżenie ministra finansów może i jest uzasadnione, ale czy na pewno należy mówić to publicznie wprowadzając popłoch i strasząc? Nie jestem pewien...
Byliśmy "zieloną wyspą" wzrostu gospodarczego w czasach kryzysu, to prawda. Ale czy oznacza to, że zawdzięczamy to tylko jednej ekipie, która może się tym chwalić jak swoim osiągnięciem? Wątpię, gdyż była to zasługa wielu ekip i wielu splotów wydarzeń...
Jakże potrzeba nam w Polsce dystansu do siebie, wyważenia w wyrażaniu opinii, rozsądku w głoszeniu "prawd". "ZDROWY BALANS" - tego nam potrzeba. Zdrowy rozsądek - to towar deficytowy i potrzebny w polityce.
No cóż, jest tylko jeden problem: zdrowy rozsądek jest nudny, nie medialny (bo nie ma sensacji do pokazania), "praca u podstaw" jest nudna i niemedialna. Zdrowy balans - tego nie sprzeda się w TV... I może tu jest "pies pogrzebany"?
Szkoda...