środa, 7 września 2011

Media w XXI wieku, co my tu mamy...

Właśnie czytam jubileuszowe wydanie "Newsweek"a (a niech to, znowu "Newsweek"!) na 10-cio lecie i rozmyślam nad istotą mediów w naszych czasach. Dwieście lat temu, gdy media zaczynały swoją "karierę" w Anglii, były dostępne tylko dla elity i stanowiły źródło informacji, często spóźnionych (z racji odległości) i były raczej "raportowaniem" wydarzeń niż ich komentarzem (patrz: http://www.intermedio21.com/). Dziś media stały się nie tylko informacyjne, nie tylko "raportują" wydarzenia, ale często mają wpływ na ich tworzenie. W dobie elekroniki, dostępu do informacji, gdy każdy może "kliknąć" dowolny termin w internecie, bez jakiejkowiek cenzury, wszyscy jesteśmy "pod wpływem" tego co słyszymy, czytamy w mediach - wszyscy, choć w różnym stopniu...
Nawet Ci, którzy twierdzą, że nie oglądają plityki w TV, lub nie czytają gazet, są pod wpływem wszechogarniającego nas szumu medialnego. Nawet jeśli nie są bezpośrednio obserwatorami TV, to słyszą to co inni oglądają, dowiadują się o tym co media piszą i produkują, więc SĄ pod wpływem mediów, czy tego chcą czy nie, czy sobie z tego zdają sprawę czy nie. A to kształtuje nasze spojrzenie na świat i codzienność.
To wszystko stawia media w niezwykle uprzywilejowanej pozycji: nie tylko informują, ale także, a może przede wszystkim, podając informację w PEWIEN OKREŚLONY SPOSÓB I FORMIE (bo śmiem twierdzić, że tzw. obiektywne przedstawienie sprawy jest niezmiernie rzadkie i trudne) już podają, świadomie lub podświadomie jej INTERPRETACJĘ. A jeśli dodamy do tego fakt, że nasze społeczeństwo w większości jest bierne, wygodne i ma niewiele informacji zdobywanej samodzielnie, niewiele czyta (statystyczny Polak czyta pół książki na 2 lata!) i niewiele "wie" o otaczającym świecie z własnego doświadczenia (np. studia, książki, podróże), to otrzymujemy ludzi niesamowicie podatnych na podane gotowe informacje i ich podaną gotową interpretację.
Czy to musi być złe? Nie, jeśli media starają się podawać interpretację w miarę obiektywną, ale czy tak jest - pozostawiam Państwu do oceny...
Niemniej, mamy oto społeczeństwo ZDANE na medialną dyktaturę. Media stanowią nie tylko IV władzę, ale także, mając niesamowitą siłę oddziaływania, wpływu - po prostu mogą kreować wydarzenia, reakcje, poddawać rozwiązania, jątrzyć lub łagodzić, zaogniać lub proweadzić do kompromisu. Najlepszym przykładem jest polityka, gdzie widać jak politycy boją się mediów, drżą przed złym P.R.-em, zrobią wszystko by redaktor "dobrze o nich napisał" - i to jest właśnie władza mediów...
Niestety media, z założenia dążące do większej oglądalności, znając "gusty i poziom" społeczeństwa, będą szukać sensacji, która "podwyższy" zainteresowanie/oglądalność/czytelnictwo. To stawia media w niebezpiecznym miejscu, gdzie potrzeba wielkiej samodyscypliny i uczciwości, aby np. nie szukać na siłę sensacji, tam gdzie jej nie ma, nie pisać o czymś co jest "wydumanym" problemem i nie zaogniać i tak już zaognionego konfliktu między partiami...
Gdy słucham redaktora mojej ulubionej stacji informacyjnej, jak pyta "nie sądzi Pan, że Pana oponent Pana obraża i co Pan na to, pozostawi Pan to bez rerakcji?" To jestem po prostu oburzony... Takie zaognianie nie rprowadzi do niczego dobrego...
Więc, konkludując (jakie ładne słowo..), media są postawione w miejscu wielkiej władzy nad sumieniami, miejscu olbrzymiej odpowiedzialności i należy sobie tylko życzyć byśmy mieli jak najwięcej uczciwych i honorowych redaktorów/rki... Oby, bo w przeciwnym razie świat wokół stanie się w końcu jednym wielkim teatrem medialnym, gdzie nic już nie będzie prawdziwe...
Pozdrawiam ciepło...